środa, 23 kwietnia 2014

Mój list do przyjaciółki, Wersal Sierpień 1682 rok (Rokoko)

Cześć!
Mam dziś dla Was coś "Rokokowego", jednakże to nie "Ideał kobiecej urody" - który zresztą dodam już jutro, a moja praca z liceum (z historii) z oceną celującą :) Odnalazłam ją przy okazji większych porządków w "papierach-wspomnieniach" z lat szkolnych. Przepisałam go w identycznej postaci jakiej był. Uwielbiałam lekcje historii w liceum. Wszystko oczywiście dzięki wspaniałemu, bardzo sympatycznemu Nauczycielowi, który ma świetny kontakt z młodzieżą. Pan K. uczył także moją mamę i jakież było zdziwienie kiedy odkryliśmy ten fakt :) Tak nawiasem mówiąc, z liceum dobrze wspominam tylko dwóch Nauczycieli: Pana K. od historii i Panią G. - anglistkę. Każdy inny przedmiot był moją zmorą - przez nieodpowiednią kadrę nauczycielską lub po prostu zwykłą niechęć.

Wracając do listu...możecie dowiedzieć się z niego sporo nt. sytuacji na dworze Ludwika XIV. Nie zamieszczam przypisów, gdyż ich po prostu nie pamiętam. Podejrzewam, że sporym źródłem był tu Internet ;) 


WERSAL SIERPIEŃ 1682 rok

                    Droga moja Przyjaciółko

          Piszę do Ciebie, bo wiem jak bardzo czekasz na mój list. Tak wiele się tu dzieje, że de facto mam mało czasu… na to, żeby usiąść spokojnie i napisać… Chciałabym jak najwięcej zobaczyć, aby potem móc Ci o tym dokładnie opowiedzieć jak wrócę.
          Pytasz mnie jak wygląda tutaj dzień, co robią dworzanie, co u króla i takie tam…   Jestem tutaj zbyt krótko, aby coś konkretnego Ci napisać, ale obiecuję, że napiszę o wszystkim, o czym się do tej pory dowiedziałam. Dzieje się tu sporo, a wiele zdarzeń mających tutaj miejsce ma podściółką iście kryminalną… pełno tu intryg, knowań i symbolicznych gestów przyjaźni, które tak naprawdę nic nie znaczą. Ludzie opowiadają tu sobie niesamowite historie … no wiesz …nie tylko te o królu, …ta, o której chcę Ci opowiedzieć  najpierw dotyczy powstania tego pięknego pałacu… WERSALU, no tego pałacu, w którym przebywam od kilku dni...
          Zaczęło się to wszystko w sierpniu 1661 roku. Król  został zaproszony do odwiedzenia zamku Vaux-le-Vicomte przez jego właściciela Nicolasa Fouqueta, królewskiego ministra finansów. Zazdrosny o tak wspaniałą posiadłość, król - za radą Colberta, ministra finansów - rozkazał oskarżyć Fouqueta o defraudację państwowych pieniędzy. Miesiąc później Fouquet został w Nantes aresztowany przez d'Artagnana i zmarł w więzieniu. By uleczyć swą zranioną dumę, król "pożyczył " od Fouqueta architekta, malarza i ogrodnika, by poprawić stan małego pałacyku, który jego ojciec rozpoczął budować. I tak od 1661 roku, Le Vau, Le Brun i ANDRE Le Notre zaczęli pracować dla króla. André Le Notre był odpowiedzialny za stworzenie odpowiedniego krajobrazu wokół pałacu, a zaprojektowane przez niego ogrody tak dalece wyprzedziły pierwotnie zaplanowany kształt rezydencji, że zdecydowano się uczynić z niej dużo bardziej okazały pałac. Ogrody wersalskie, z niezliczonymi fontannami, rzeźbami i grotami stanowią największą atrakcję dla paryskiej arystokracji. Są  tłem dla wyszukanych, fantazyjnych, spektakli. W pewnym sensie całe to miejsce przypomina wielką scenę.
          WERSAL - wyobraź sobie, posiada aż trzy dziedzińce: Dziedziniec Ministrów z konnym posągiem Ludwika XIV, Dziedziniec Królewski i Dziedziniec Marmurowy z częścią zabudowań stanowiących zaczątek pałacyku Ludwika XIII z białego kamienia, przeplatanego czerwoną cegłą. Najsłynniejsza i najpiękniejsza wśród pałacowych fasad ma 560m długości i wychodzi na przepięknie rozplanowany ogród. Wysunięta część środkowa pałacu jest dziełem Le Vau`a, natomiast dwa cofnięte skrzydła powstały według Hardouin-Mansarta. Pałac składa się z dwóch kondygnacji, dolnej zakończonej łukami i górnej z pasem filarów, pilastrów i wysokich okien. Całość wieńczy balustradowa attyka, w której znajdują  się mieszkaniaczłonków ogromnego dworu królewskiego. Na tym samym piętrze, co kaplica królewska,  można podziwiać sześć wielkich komnat Grand Appartement, gdzie władca przyjmuje interesantów trzy razy w tygodniu, między szóstą a dziesiątą wieczorem. Najświetniejszym pomieszczeniem pałacu jest Galeria Zwierciadlana, do której wchodzi się przez Salon Wojny. Galeria zbudowana w 1678 r. pod nadzorem Hardouina-Mansarta ma 74m długości i 10m szerokości. Jej sklepienie zdobią malowidła Le Bruna, przedstawiające wielkie francuskie zwycięstwa. Swą sławę Galeria zawdzięcza siedemnastu ogromnym oknom wychodzącym na park i odbijającym się w takiej samej liczbie luster na przeciwległej ścianie. Całe pomieszczenie tonące w powodzi światła i łagodnej zieleni ogrodu przenika do wnętrza pałacu. Ogród stanowi nie tylko integralną część pałacu, ale i jego dopełnienie. U stóp centralnego tarasu w basenie Latony (Leto) znajduje się arcydzieło Mary`ego ukazujące boginię z synem i córką, Apollonem i Dianą. Rzeźba góruje nad koncentrycznymi basenami w kształcie piramidy. Za basenem Latony rozciąga się długa Aleja Tapis-Vert (zielonych dywanów), która prowadzi do basenu Apollina. Rydwan ciągniony przez cztery konie wynurza się władczo z wody, zaś Trytony dmuchają w muszle oznajmiając nadejście boga. Za basenem Apollina rozciąga się obszar zieleni z wielkim kanałem, którego bieg przecina w połowie mały kanał. Wspaniały  wielki kanał – jest na tyle duży, iż Colbert, chcąc zainteresować króla sprawami Marynarki, był w stanie zwodować miniaturową replikę floty. Przy budowie WERSALU pracowało niekiedy naraz aż 36 tys. osób i 6 tys. koni. Wyobrażasz sobie, że w rezydencji może przebywać nawet do 20 tys. osób ? Dwór królewski, wespół z ministrami Francji, mieszka w pałacu i składa się z ok. tysiąca dostojników, obsługiwanych przez 4 tys. służących a dworskie stajnie mieszczą 2.500 koni i 200 pojazdów.            
          Król  ostatnio polecił szukać jeszcze "czegoś" w okolicy Wersalu. Sekwana wpływa do Paryża od południa, wypływa z tego miasta również na południe, z lekkim odchyleniem na zachód (niby prosto w stronę Wersalu). Natychmiast niemal zwraca na północ i na wschód, wracając aż do Saint-Denis. Tam jednak znów zawraca jakby w to samo miejsce, tylko nieco na północ i zachód, by raz jeszcze wykręcić pod Saint-Germain. Na tym właśnie zakolu rzeki powracającej z północy i wschodu, koło miejscowości Marly powołana przez Colberta ekipa stworzyła arcydzieło w swoim rodzaju. Prąd rzeki porusza olbrzymie koła wprawiając w ruch 221 pomp, które wypychają na wysokość 162m 5 tys. m3 wody na dobę z tej samej rzeki, by ożywić fontanny Wersalu. Ludwik chętnie wizytuje ten ósmy cud świata. Dlatego, a może i ze względu na użyteczność samej machiny, miejsce na ermitaż królewski obrano w Marly, nieco na zachód od rzeki, mniej więcej na linii łączącej Wersal i Saint-Germain. Posiadłość uzyskano drogą wymiany od rodu Phelypeaux de Pontchartrain. Król chciał, by to było coś niezwykle skromnego i prostego... dwa rzędy po sześć jednopiętrowych pawilonów, w głębi pałac mieszczący na parterze 4 apartamenty: z czerwonym adamaszkiem dla niego samego, zielonym - dla Delfina, różowym w kolorze jutrzenki dla królewskiego brata, niebieskim dla Madame (czyli dla pani Maintenon- kochanki króla o której ostatnio się mówi )… ale o tym potem…
          My o naszym królu tak naprawdę  to niewiele wiemy… Po prostu żyjemy  z dala od plotek, intryg i wielkich pozorów, a tutaj tego jest całe mnóstwo. Tu każdy chce się przypodobać królowi, już od samego rana… Na  dworze stworzono skomplikowany rytuał, którego zasad dokładnie się przestrzega.  Typowy dzień króla zaczyna się o ósmej a kończy o północy. Osoby przebywające stale na dworze każdego ranka zbierają się, by być obecnym przy wstawaniu króla z łoża. Ceremonia ta jest podzielona na dwa etapy "małe wstawanie" inaczej "pierwsze wejście" i "wielkie wstawanie" inaczej "drugie wejście". W pierwszym etapie mają prawo uczestniczenia pokojowi, czyli pierwszy szambelan, wielki mistrz garderoby, pierwszy kamerdyner i lektorzy królewscy. Jest  to przywilej, a zarazem prawo. Zdarza się, że w przedpokojach komnaty, w której król wstaje oczekują osoby stanu wyższego nie posiadające prawa "pierwszego wejścia". W drugim etapie biorą zazwyczaj udział magnaci i książęta pierwszego stopnia. Król ubiera się przy nich: koszulę podaje mu książę krwi, jeżeli się tam znajduje, w innym wypadku czyni to wielki ochmistrz, a jeżeli i tego nie ma zadanie przejmuje pierwszy szambelan.
          Królowi nie brakuje niczego, oprócz słodyczy życia prywatnego – tak myślę. W pałacu wersalskim nie istnieje ani jedno pomieszczenie, które zasługiwałoby na nazwę appartement privée. Ceremoniał towarzyszy parze królewskiej od chwili przebudzenia do momentu udania się na spoczynek, a najintymniejsze szczegóły z życia monarchy – oziębły lub gorący temperament, upodobania, liczba potomstwa z prawego i nieprawego łoża – są roztrząsane jako sprawa wagi państwowej i komentowane zarówno przez arystokratów, jak i przez służbę. Ale  wracając do tego rytuału… Jak  wspomniałam każda chwila jest określona przez ceremoniał i etykietę. Wszystkie króla działania takie jak: poranne wstawanie, modlitwa, jedzenie, praca, a nawet zwykłe, codzienne czynności muszą mieć asystę  dworu, ministrów i rodziny. Król dzięki temu nie tylko jest obserwowany, ale i sam morze przypatrywać się z bliska zarówno swoim przyjaciołom jak i wrogom.
          Mówią o królu, że jego organizm niemal nie odczuwa zmęczenia, bólu, zimna... Jednak całe jego czucie skupia się na odczuwaniu głodu. Zawsze jest głodny, czy może raczej byłby bardzo głodny, gdyby w ogóle nim był. Jego apetyt jest potwornie duży. Rano sam wydaje zarządzenia co do posiłków, do tego ochmistrze "zawiadujący" służbami mają doń stały dostęp, by sam mógł rozpatrywać wątpliwości. Przede wszystkim posiłki muszą być obfite... Niezależnie od posiłków, królowi poza pałacem zawsze towarzyszy urzędnik zwany szafarzem przenośnej spiżarni. Jego zadaniem jest dźwiganie lub wożenie kufra z mięsiwem, do którego władca chętnie sięga. Bardzo często ma to miejsce w czasie polowań, ale nie tylko. Urzędnik ten nie jest osamotniony w swych obowiązkach. Obok niego inny dźwiga walizę z winem i wodą w dwóch flakonach. No hm, ale żeby nie było mu za lekko nosić tylko te dwa flakony więc... odpowiedzialny jest również za tak niezbędne rzeczy jak pieczywo, świeże owoce, konfitury, likier no i oczywiście serwety.
          W dziedzinie seksu, jak śmiem twierdzić, u króla działa chyba podobny mechanizm, rzutujący na wyobraźnię chorobliwy lęk przed niezaspokojeniem pożądania. Określenie "niewyżyty seksualnie" to małe słowo w porównaniu do wyczynów samego króla. Król na niemoc płciową, kiedy takowa go ogarnia, podobno używa korzenia żeń-szenia (to może z tego powodu jest taki mocny w sprawach damsko-męskich)… podobno ciężko dostać ten korzeń, jest bardzo drogi, prawie jak złoto… 
Powiem Ci tak szczerze moja droga przyjaciółko, że król nie docenia królowej MARII TERESY, powiem inaczej on jej po prostu chyba nie kocha. Ciągle otoczony jest kobietami… KRÓLOWA zawsze jako ostatnia na dworze dowiaduje się o nowej kochance swojego męża. Na skutek kolejnych ciąż ciągle tyje, a po śmierci swoich kolejnych potomków popada w coraz większą depresję. Otacza się karłami i je ulubioną czekoladę. No cóż, jak nie ma miłości to tak jest. Małżeństwo to od razu było nieudane, ale ona miała nadzieję, że się coś zmieni… normalnie małżeństwo to jest katastrofą. Ludwik XIV miał -ma- i będzie zapewne jeszcze miał wiele kochanek: z Catherine Bellier, baronową de Beauvais nie miał potomstwa, z Marią Mancini, księżniczką de Collona podobno łączyła go miłość platoniczna, z Anne de Rohan-Chabot, księżniczką de Soubise nie miał potomstwa, z Catherine Charlotte de Gramont, księżniczką Monaco nie miał potomstwa, z Françoise Athénaïs de Rochechouart de Mortemart, markizą de Montespan miał dzieci, z  Marie-Elisabeth, markizą de Ludres, zwaną Isabelle lub de Ludres nie miał potomstwa, z  Claude de Vin des Œillets, miał jedną córkę, z Marie Angélique de Scoraille de Roussille, księżną de Fontanges nie miał potomstwa …itd.
          Szczególnie głośno o kontaktach jego z Louise de la Valliere, a potem z markizą de Montespan. Wyobraź sobie, te dwie kobiety dzieliły te same apartamenty, często razem podróżowały w powozie królowej. Doprowadziło to do wielu złośliwych plotek i komentarzy na temat "trzech królowych".  Gdy potem rozmawiałam o nim, czyli o królu, z jedną z jego  „byłych” kurtyzan, powiedziała mi ona tak o królu (mimo, że ją zostawił…), „jest przenikliwy w ocenach innych i wykorzystuje swoją pozycję dla własnej korzyści. Ale ogólnie jest sympatyczny, uprzejmy, przystępny, lecz dumny i poważny, co wzbudza we wszystkich szacunek i strach.".  Widać, że uwielbiany jest przez kobiety. Mnie się on nie podoba! Mam nadzieję, że ten list nie przeczyta jego wysokość, bo od razu byłoby po mnie… Wiesz, król jest niewielkiego wzrostu, ale budzi respekt… Bałam  się spojrzeć na niego, kiedy rano przechodził. Jak wstępował na tron (miał 22-albo 23  lata, dokładnie nie pamiętam) ogłosił swoją zasadę absolutyzmu: "L'Etat, c'est Moi." ("Państwo to ja ")- pamiętasz to…? Jest normalnie najważniejszy… Ale zmieńmy temat …opowiem Ci o innych rozrywkach króla…
          Jedną z rozrywek, której król z upodobaniem poświęca coraz więcej czasu jest... bilard. Iście królewski sport, nieprawdaż? Dla tej gry właśnie, otwarto specjalny gabinet, by nie przeszkadzał mu tłum ludzi. Stali partnerzy króla, to kuzyn Vendome i wielki koniuszy Lotaryńczyk hr. Armagnac. Sprowadzili oni dla swego pana niejakiego Michała Chamillart, gracza doskonałego. Ten młody Paryżanin wszedł w skład stałych partnerów króla. Grzeczny, skromny, łatwy w obejściu, jest ulubieńcem nie tylko samego króla, ale i większej części mieszkańców tego zaczarowanego świata.
          Ludwik XIV jest w świecie sztuki wszechobecny. Żaden śpiewak nie może wystąpić publicznie, nie mając za sobą aż trzech przesłuchań przed królewskim majestatem. Monarcha przewodniczy komisji kwalifikującej bądź dyskwalifikującej organistów oraz kapelmistrzów i często narzuca jej swoją opinię.
          Najciekawsze jest to, że decyzje Ludwika XIV dotyczące zagadnień artystycznych są z reguły trafne. Władca nie pomylił się, jak na razie, wybierając, spośród wielu kandydatów, Mansarta na architekta Wersalu, a Delalande’a - na dworskiego kapelmistrza. Oczywiście nie popełnił również omyłki czyniąc Jeana-Babtiste’a Lully’ego swoim nadwornym kompozytorem - najpierw baletów, później oper… no ale...
          Chciałabym Ci teraz opowiedzieć, jak wyglądał mój dzień w WERSALU. Było cudownie, ale chwilami miałam już dosyć tego, bo bałam się, nie wiedziałam co mogę powiedzieć, jak się zachować itp. Tego dnia król postanowił wydać przyjęcie, chociaż rzadziej to czyni …. Od samego rana myślałam o tym jak się ubrać, jak uczesać… myślałam co królewscy kuchmistrze przygotują… Wiedziałam, że przyjęcia, które Ludwik XIV wydaje latem dla dworu i swoich faworyt są już legendarne. Ozdabiane przez muzykę Lully'ego, sztuki Moliera i pokazy ogni sztucznych, wydarzenia te dominują życie dworu. Największego znaczenia wtedy nabiera zachowanie odpowiedniej etykiety i gdzie złośliwe plotki lub szczere pochwały decydują o ludzkim losie. Warunkiem awansu osobistego jest łaska króla. Pełni nadziei dworzanie przyjeżdżają więc do Wersalu i czekają, czasem daremnie, aby móc asystować monarsze, gdy wstaje rano lub udaje się na spoczynek. No  cóż  będę kontynuować dalej … Skomplikowany świat dworu, targowisko próżności i ambicji, wymaga stałej czujności. Król panuje nad tym dworem i poprzez ten dwór bierze w rachubę niespożytą aktywność i poszukiwanie własnych dróg przez dorastające kolejne generacje ze swojego otoczenia. Niespodzianka może zaskoczyć zawsze i z każdej strony. Mówi się, że jeśli ktoś ma do króla jakąś sprawę nie cierpiącą zwłoki (oczywiście nie wszyscy mogą rozmawiać z królem), chce się wyżalić czy złożyć skargę może to zrobić osobiście... Człowiek ten może być nie wiadomo jak zły... Gdy pokona  setki stopni prowadzących go do króla, w najlepszym wypadku zapomina o swojej złości, w najgorszym (?)... zapomina po co przyszedł.
          Ty wiesz, że …król posiada dość oryginalne stroje na specjalne okazje... Takie okazje to na przykład wizyty ambasadorów z krajów "dekoracyjnych" czy egzotycznych. Ludwik przywdziewa wtedy swój strój z czarnego aksamitu całkowicie pokryty diamentami i zasiada na wysokim (2,6m), srebrnym fotelu ustawionym na estradzie pokrytej perskim dywanem, którego spód ze złotogłowia przebłyskuje przez barwny wzór. Siedzi wtenczas nieruchomo, gdy przybysze wdrapują się na Schody Ambasadorów, tak obliczone, by ledwie dyszeli przechodząc przez promenadę salonów.
          Powiem Ci moja przyjaciółko, że Ludwik tęskni za samotnością, miejscem względnego spokoju i wytchnienia, bo wersalski pałac i jego ogrody są tłumnie odwiedzane. Dwa razy dziennie służba powozowa dowozi z Paryża mieszkańców stolicy. Tłok w ogrodach sprawia, że król musi nieraz odwoływać swoje ulubione przechadzki po nich. Powoli traci cierpliwość, zwłaszcza że "kanalia" dewastuje liczne posągi i wazy. Kiedy jednak król ma dobry humor pozwala odwiedzającym, którzy są odpowiednio ubrani zwiedzać galerie pałacu, mogą oni asystować przy kolacji, grze w karty i wielu innych rozrywkach Majestatu. Dziennie liczba gości dochodzi nawet do 6 tys.
          Tak po głębszym zastanowieniu, jak widzę, strój staje się niezwykle ważnym elementem każdej osoby, liczącej przynajmniej na spacer po ogrodach Wersalu. Moda staje się bardzo istotnym jak i specyficznym elementem życia dworu.
          Zastanawiam się więc i ja… jak się mam ubrać na przyjęcie…? Obserwuję  stroje dworu od kilku dni, wypytuję co się nosi na takich przyjęciach…. Czy wiesz, kochana moja przyjaciółko, że Ludwik XIV dominuje nawet nad modą? Krezy  zamieniły się teraz w wyłożone kołnierze obszyte koronką. Ubiory  zarówno męskie, jak i kobiece zdobi się teraz wstęgami, koronkami, galonami itp. W ubiorach męskich najmodniejszy jest obecnie długi wcięty kaftan z wielkimi mankietami, oraz krótkie spodnie i długie pończochy. Mężczyźni  dbając o swój wygląd ukrywają niedostatki urody poprzez noszenie pończoch jedwabnych, białych, watowanych i wypychanych od spodu łabędzim puchem (do pończoch panowie noszą podwiązki). Zaś co do butów – oba buty takie same i tak samo niewygodne z ozdobną klamrą. Na głowach mężczyźni noszą wielkie peruki (bardzo ciężkie i drogie w kosztach produkcji…- najlepsze egzemplarze robi się z ludzkiego włosia, końskie i kozie włosie jest wykorzystywane jako tańsza alternatywa). Im strój jest lepiej skrojony, ładniej wykończony i bardziej ozdobny tym lepiej świadczy to o danej osobie.
          Przesadne są też fryzury kobiece. Tworzą  konstrukcje podtrzymywane na stelażach i drewnianych podkładkach z wykorzystaniem piór, klejnotów i sztucznych elementów. Kobiety chcą się być wiecznie młode, delikatne. Ideałem są łagodne rysy twarzy, wesołe kokieteryjne i cieple spojrzenie. Twarz pokrywają emalią, a włosy srebrzystym pudrem lub nakładają peruki. Używają czerwonego różu i fioletowych szminek. Modne są charakterystyczne muszki (przyklejane pieprzyki) niektórzy sądzą, ze tuszują one ugryzienia po owadach lub wykwity skórne związane z brakiem dbałości o higienę. Jeśli chodzi o ubrania nosi się na ogół niewygodne długie, obszerne suknie bogato zdobione, duże dekolty i oczywiście wachlarz. Grzebienie, którymi posługują się kobiety są ręcznie robione z przeróżnych materiałów, na przykład z kości słoniowej lub drewna.
          No cóż…ale następny temat… wszystko tutaj zależy od władcy…Nie tylko królowa czy faworyta są całkowicie zależne od woli króla. Jeszcze bardziej tyczy to życia dworzan, które niestety nie jest życiem spokojnym… Wielka gromada ludzi bytuje w jednym kręgu, bez przerwy i bez możliwości wydobycia się z niego. Ludzie ci napierają na siebie, walczą o prestiż, o pozycję w hierarchii dworskich szarż. Nie ustają afery, intrygi, spory o rangę i względy. Każdy zależy od każdego, a wszyscy od króla. Namiętności ścierają się z racją stanu, a życie intymne – z porządkiem symbolicznym. Dworzanie poruszają się po swoich orbitach, obracając się jednocześnie wokół władcy, jak planety wokół słońca. Pierwszym prawem dworu jest etykieta, która wskazuje każdemu jego miejsce w dworskiej hierarchii. Król znajduje się nie tyle na jej szczycie, ile ponad nią. To on nadaje tytuły i przywileje, to on wyznacza miejsce w sztywnej hierarchii społeczeństwa dworskiego. Osobę króla opromienia świetność dworskiego ceremoniału. Parawan symbolicznych znaków daje władcy osłonę. Król musi wiedzieć, jak wiele korzyści odnosi prestiż monarszy z pompatycznej scenografii i osiągnięcia umiejętności łączenia siły i z przepychem. Uroczystości dworskie – bale, maskarady, tańce, turnieje i widowiska – są tak zainscenizowane, by podkreślać nadprzyrodzony charakter władzy królewskiej. Blask monarszego majestatu opromienia królowe, a czasem pada również na królewskie kochanki. Ale etykieta równocześnie osłania i odsłania, maskuje i demaskuje. Chroni króla, ale też kieruje  na niego wszystkie spojrzenia. Dystans dzielący króla od jego poddanych oraz nieufna czujność dworzan stwarzają doskonałe warunki do obserwacji. Być dworzaninem znaczy nieustannie obserwować króla. Dlatego też sztukę obserwacji i sztukę samokontroli ceni się szczególnie wysoko. Dwór oplata gęsta sieć intryg, których celem jest zawsze uzyskanie jak najwyższej pozycji. Najwyższym znakiem prestiżu jest miejsce w ceremoniale, toteż walczy się  o nie bezpardonowo. Jak mi ktoś z dworu powiedział-„Życie na dworze to poważna, melancholijna gra, która wymaga, byśmy rozstawiali w szyku nasze figury, tworzyli plan i podążali za nim, przeciwstawiając się planom naszego przeciwnika, byśmy czasem podejmowali ryzyko i grali kapryśnie; a i tak, mimo naszych marzeń i działań, okaże się, że jesteśmy w szachu, a czasem to nawet szach mat”… Królewskie żony i kochanki – umierające w połogu, porzucane dla młodszych, wyśmiewane przez króla i dworzan, znienawidzone przez poddanych – zyskują, owszem, rzeczywisty wpływ na działania króla, a tym samym na politykę państwa, ich władzy towarzyszy jednak słabość, a pomyślnemu losowi – złe fatum. Niemoc kobiet  wynika…, jak myślę, z surowego wobec kobiet prawa salickiego, niemocy decydowania o sobie i  całkowitej zależności od sieci aliansów politycznych. Niemocy kobiet podporządkowanych męskiej władzy: zdradzanych, zmuszonych do pokornego znoszenia upokorzeń. Niemoc ta nie zależy od płci, królowe podlegają jej tak samo jak królowie, piękne metresy tak samo jak faworyci niezależnie od statusu społecznego. No ale...
          Nie spodziewałabyś się, że mieszkańcy WERSALU uskarżają się na  brak toalet! Niejeden przyparty potrzebą strojniś opróżnia zawartość pęcherza prosto na ścianę lub framugę drzwi. Damy mają o wiele łatwiej, ponieważ pod potężnym stelażem, na którym rozpięta jest suknia nie noszą bielizny. Wystarczy więc krótko zatrzymać się w miejscu i...  Wersal niestety nie pachnie fiołkami, chyba że służba rozpyli wonności dla zabicia natarczywego smrodu fekaliów i brudnych ciał. Faktem jest dość oryginalny sposób poradzenia sobie z ubikacją oraz czynnościami z nią związanymi. Otóż jej funkcję spełnia wyłożona kosztowną posadzką… podłoga... tak podłoga właśnie. Przypuśćmy, że jesteś tu moja przyjaciółko na jednym z wielu balów na dworze Ludwika XIV. W najlepszym momencie zabawy (jak to zwykle bywa), dają Ci się we znaki ziemskie siły bezlitosnej matki natury. Musisz więc udać się do oddzielnej komnaty. Po załatwieniu porachunków z naszą matką wszechmocną naturą, nadając posadzce nowych tekstur i barw opuszczasz komnatę, by oddać się dalszej wysokoobrotowej zabawie. Jednak nie wielu uczestników tej imprezy wie (i interesuje) co się dalej dzieje z totalnie nieprzyjemną masą fekaliów (znanych również jako ekskrementy). Otóż po wypełnieniu się posadzki wyżej wymienioną substancją (budzącą uzasadnione wątpliwości co do swojej konsystencji), komnatę zamyka się i otwiera drugą, która spełnia analogiczną funkcję co poprzednia. Gdy przyjęcie się zakończy, do zapełnionej komnaty wkracza ekipa porządkowa, której zadaniem jest pozbycie się wyżej wymienionej substancji, przez wywiezienie jej z pałacu. Po ekipie sprzątającej zjawiają się robotnicy, mający za zadanie odnowić (czytaj- położyć nową) posadzkę czy ewentualnie oczyścić ściany.  W ukochanej rezydencji Króla-Słońce niestety czuć urynę, mimo, że można korzystać z przenośnych sedesów na kółkach.
          Kąpiele uważa się za...szkodliwe dla zdrowia, bowiem  skracają życie. Ceni się kosmetyki np. bielidła do twarzy i perfumy. .Podobno  dworzanie (jak i sam Ludwik) ograniczają liczbę kąpieli do minimum. Zdarzają się przypadki gdy kąpiel ma miejsce dwa razy do roku lub rzadziej. Według plotek (jak do tej pory) sam Król Słońce mył się aż/dopiero dwa razy w... życiu. Pierwszy raz miało to miejsce krótko po narodzinach, gdy król umyty został w winie na znak swego szlachetnego pochodzenia. Drugi raz miało mieć to miejsce podczas polowania lub konnej przejażdżki, gdy król niefortunnie spadł z konia wprost do wody.
          Patrząc  na WERSAL od strony reprezentacyjnej fasady to WERSAL na pozór przylizany, przygładzony, przestrzegający wzorowej etykiety, ALE TAK NAPRAWDĘ jest odrażający, perwersyjny, cuchnący. wyuzdany. Targany jest brutalnymi dramatami i krwawymi tragediami nawet sprawy wagi państwowej załatwia się w łożu królewskim...
          No ale wracając do dnia dzisiejszego… wyobraź sobie żeby móc zwiedzać WERSAL należało o to poprosić króla a zrobił to mój wuj wersalski architekt Mansart. To on opowiedział mi wiele przedziwnych historii, to on oprowadzał mnie po apartamentach (wuj należy do nielicznych osób, które mają stały dostęp do królewskiej komnaty i nie tylko...). Kiedy już pozwiedzałam komnaty pałacowe, ogrody, zrobiło się późno. Nie miałam ochoty nic włożyć do ust, bo czekałam na ten legendarny wieczór… ubrałam się wg obowiązującej mody no i poszłam w towarzystwie… a czyim tego już Ci nie zdradzę...
          Wiedziałam, że za chwilę zjawi się władca, bo nagle pojawiło się wiele szlachty a potem przyszedł on… wystrojony … Wszystko tam działo się pod hasłem uprzejmości, ale wystarczał jeden prawdziwy krok, aby okryć się śmiesznością, wzbudzić nienawiść czy żywiołową zazdrość. Zauważyć można było, że spod cieniutkiej maski doskonałej uprzejmości, języki rzucały stalowe błyski sztyletu, a kto nie mógł wykazać się błyskotliwym dowcipem, musiał pożegnać się ze wszystkimi nadziejami na sukces. Poparcie i rady dam dworu i dworzanina o mocnej pozycji, konieczne były dla młodych ludzi debiutujących w trudnej sztuce bycia dworzaninem. Życie na dworze jest po prostu szansą na pozyskanie łaski królewskiej, a co za tym idzie urzędów, pensji itp. (Ta zależność od monarchy zmienia francuskich feudałów w powolnych dworaków.) Kontynuując… życzliwe przyjęcie ze strony wysoko postawionej osoby przy królu gwarantuje młodej szlachciance dobre zamążpójście, a prowincjuszowi o błękitnej krwi świetną karierę wojskową bądź wzrost dochodów.
          Jak zauważyłam  i to „spotkanie”  w salonach królewskiej siedziby odbywa się według szczegółowej etykiety, która sprawia, iż i w tym wypadku, cała francuska arystokracja krąży wokół swego władcy. Gdy patrzy się z boku na uczestników przyjęcia (jak mniemam było podobnie w trakcie innych przyjęć), to można zdać sobie sprawę, że cała ta dworska etykieta na takim przyjęciu jest precyzyjnie wykoncypowanym, artystycznym wydarzeniem, a muzyka – jego stałym towarzyszem. Wykwintne stroje, peruki, maski, przesadna teatralność gestów i rytualne ukłony w tańcu tworzą osobny język - towarzyską konwersację...
          Ach… wiesz moja Kochana, że tego wieczora nie nudziłam się, byłam nowa… było tylu młodzieńców chętnych do tańca ze mną, że aż musiałam użyć wizytówki. Wspaniale się bawiłam…i objadłam…Na stołach było dosłownie wszystko - pomidory, pomarańcze, ananasy a nawet kawa… był drób pieczony… Wystawiono jakąś sztukę, a charakteryzacja i potrzebna sceneria, zmieniała się tak szybko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nie mogłam za tym nadążyć… no mówię Ci jest tu bosko.. ale nie do końca.. Sama już możesz coś powiedzieć na temat jak tu jest, po tym jak szeroko Ci go opisałam...
          Mówi się,  (ale to już pewnie zwykłe plotki), że medyk królewski  usunął królowi wszystkie zęby i połamał  część górnej szczęki, aby uchronić króla od chorób,…  ale ja jakoś nie mogę w to uwierzyć… co prawda nie rozmawiałam z królem to nie wiem, ale gdyby to była prawda no cóż…Aż nie chce się wierzyć, że ten żarłoczny władca, ceniący zmysłowe przyjemności i rozkosze podniebienia zmuszony byłby do spożywania zupek, papek oraz przecierów… Byłoby to dla niego nie lada udręką. Tym bardziej, że goście lub współbiesiadnicy króla jedzą w tym samym czasie pieczony drób, dziczyznę i najprzeróżniejsze frykasy, a  królowi trzeba byłoby mielić lub przecierać kawior, pasztety z truflami, wędzone przepiórki i całą gamę co ciekawszych smakołyków…ech … jakieś bzdury...
          Kiedy wyszłam z przyjęcia było już dobrze… po północy… ale ja i tak nie mogłam zasnąć do rana...

Na tym kończę i serdecznie Cię pozdrawiam 
Twoja oddana Ci przyjaciółka Justyna 
          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz