Hey :)
Jako licencjat kulturoznawstwa wypada mi czasem dodać coś ciekawego odnośnie moich studiów... a że obszar działania jest bardzo rozległy- mam świetne pole do popisu :)
Dziś co nie co o wybitnej postaci jaką zdecydowanie był Édouard Manet. Mam nadzieję, że po przeczytaniu mego posta zainteresuje Was Jego twórczość (jeśli do tej pory owa rzecz się nie stała). Zaczynamy!
Edouard Manet
Malarz i
grafik francuski, urodzony 23.01.1832 w Paryżu w rodzinie paryskiej
burżuazji, jako syn wysokiego urzędnika państwowego i sędziego, Auguste Maneta
oraz Eugenie Désirée Fournier, która pochodziła z rodziny arystokratycznej
spokrewnionej ze szwedzką rodziną królewską (jej ojcem chrzestnym był król
Szwecji Karol XIII). Eduard miał również dwóch młodszych braci – Eugène’a i
Gustava.
Rodzice chcieli aby Edouard
poszedł w ślady ojca, lecz kiedy chłopak nie wykazywał zainteresowań w tym
kierunku pozwolili mu studiować sztukę, która to była jego pasją.
W wieku 18 lat rozpoczął
edukację artystyczną w pracowni jednego z francuskich malarzy, Thomasa Couture.
Podczas podróży po Europie w latach 1853-1856 oraz częstych wizyt w Luwrze
bacznie studiował płótna niderlandzkich, włoskich i hiszpańskich artystów. Spośród
nich jego faworytami byli Velazquez i Goya. Inspiracja hiszpańskim malarstwem
była szczególnie widoczna w jego wczesnych pracach, których tematyką były sceny
rodzajowe i portrety.
W tym okresie powstał m.in. Pijący absynt (1859), obraz który Manet zgłosił na
wystawę Salonu, francuskiej instytucji kulturalnej zajmującej się promocją
malarstwa. Płótno Maneta zostało jednak odrzucone ze względu na nieodpowiedni
temat dzieła. Krytykowano niegodne artysty przedstawienie postaci z półświatka.
Zastrzeżenia budziła również strona techniczna obrazu, któremu zarzucano
powierzchowne i szkicowe wykonanie.
Na obrazie zatytułowanym
„pijący absynt” widzimy bowiem mężczyznę, który przysiadł na niewielkim murku.
Postać ubrana jest w brązowe spodnie i czarne buty, ciało ma owinięte w
brunatną pelerynę, a na głowie wysoki cylinder. Na pierwszym planie z prawej
strony obrazu leży ciemna, pusta butelka, szyjką zwrócona w prawo. Obok
mężczyzny, na murku, stoi kieliszek w kształcie stożka, wypełniony częściowo
żółto-zieloną cieczą- absyntem.
Obraz utrzymany jest w tonacji
brunatno-szarej, szczegóły są niewyraźne. Malarz posługiwał się szerokimi
plamami barw, tło jest bez szczegółów. Scena oświetlona jest z lewej strony
(postać mężczyzny i butelka rzucają wyraźne cienie).
Do obrazu pozował malarzowi
alkoholik i żebrak Collarget, który zajmował się też zbieraniem złomu. Pomimo
braku szczegółów obraz jest realistyczny, a przedstawiona scena jednoznacznie
sugeruje, że namalowana osoba jest uzależniona od alkoholu (pije sam, na ulicy,
na murku, butelka leży na ziemi i to w dodatku po absyncie- mocnym alkoholu-
sam ją wypił).
Manet jednoznacznie nawiązał do
obrazu Diego Velázqueza Menippos
przedstawiającego greckiego pisarza i filozofa ze szkoły cyników.
Dzieło Maneta może być też
uważane za pesymistyczną alegorię ludzkiego życia, w którym szarość egzystencji
rozjaśniają jedynie alkohol i używki.
Obecnie obraz uważany jest za
deklarację artystyczną malarza, który zapowiadał odejście od kanonów akademizmu[1] na
rzecz eksperymentów malarskich.
Do motywu osoby pijącej absynt
powrócił Manet w obrazie Śliwka z
1878. Było to melancholijne przedstawienie kobiety siedzącej w kawiarni
Nouvelle-Athenes nad kieliszkiem alkoholu.
Malarz ponownie zgłosił swoje
prace podczas kolejnej edycji Salonu w 1861 roku.
Jego obraz olejny pt.: Hiszpański śpiewak, zwany też Gitarzystą- został przyjęty i otrzymał
wyróżnienie.
Dzieło przedstawia ubranego w
niedbały strój i hiszpański kapelusz młodego mężczyznę, śpiewającego i
akompaniującego sobie na gitarze. Młodzieniec został przedstawiony w pozycji
siedzącej, na niebieskiej drewnianej ławce, w dynamicznej pozycji. W okolicy
jego lewej stopy autor namalował dwie cebule i czerwony dzbanek. Gitarzysta
znajduje się w bliżej nieokreślonym miejscu, pod brązową ścianą, światło pada
na niego z nieokreślonego źródła, niewidocznego dla widza.
Nie udało mu się powtórzyć
sukcesu dwa lat później.
Kompozycja Śniadanie
na trawie została natomiast wystawiona przez Salon Odrzuconych powstały z
inicjatywy osób zniechęconych restrykcyjnym i staroświeckim podejściem członków
Salonu oficjalnego. Płótno Maneta, przedstawiające nagą kobietę siedzącą
w
towarzystwie młodych mężczyzn, wywołało kontrowersje.
Obraz przedstawia 3 postacie,
kobietę i dwóch mężczyzn siedzących na trawie oraz 4 postać, kobietę schylającą
się w oddali. Przed postaciami znajduje się martwa natura złożona z kosza z
owocami oraz ubrań siedzącej kobiety, która jako jedyna w towarzystwie jest
naga. Wszystkie cztery postacie zamykają się w trójkącie. Mężczyźni są
pochłonięci wspólną rozmową, jednak siedząca z nimi kobieta jest jakby
nieobecna, spogląda z lekkim uśmiechem na widza. Manet nie przedstawił jej
kobiecości jako idealnej, dokładnie odzwierciedlił fałdy na brzuchu i szyi.
Druga kobieta brodząca po kolana w rzece lub jeziorze sprawia wrażenie
ogromnej, ponieważ malarz nie zastosował się do zasad perspektywy. Obok niej
jest zacumowana łódka. Wszystko odbywa się na tle leśnego krajobrazu. Malując
krajobraz, Manet pogwałcił obowiązujące tradycyjne zasady konstruowania
perspektywy powietrznej[2].
Pierwszy plan powstającego dzieła należało namalować w ciepłej żółtobrązowej
tonacji. Następnie trzeba było przejść stopniowo do planu drugiego,
zimniejszego, z reguły zaznaczonego zielenią. A na końcu, posługując się
gradacją barw, oddać głębię trzeciego planów za pomocą tonów niebieskoszarych.
U Maneta zamiast żółtobrązowej tonacji na pierwszym planie, wzrok przyciąga
żywa zieleń, zamiast niebieskawej szarości w głębi dominuje żółte słoneczne
światło, pośrodku zaś w błękitnej wodzie pluska się na wpół rozebrana
kobieta. Z płótna wręcz narzuca się cała gama koloru zielonego. Kolory są
stonowane, wybija się tylko bijąca blaskiem sylwetka siedzącej kobiety i tworzy
silny kontrast ze zgaszoną zielenią drzew i górnych części garderoby mężczyzn.
Obraz malowany plamą, twarz siedzącej kobiety zupełnie inaczej niż reszta, bardziej
realistycznie, rysunkowo, przez co sprawia wrażenie jakby wklejonej. Wrażenie
spłaszczenia postaci ludzkich jest nasilone przez mimowolne porównanie z koszem
owoców z pierwszego planu, który zachował trójwymiarową wyrazistość i został
podporządkowany zasadom perspektywy.
Patrząc na obraz możemy odnieść
wrażenie, że Manet namalował go tylko aby sportretować nagą kobietę, którą w
rzeczywistości była jego kochanka, Victorine Meurent. Śniadanie na trawie nie
zostało zrozumiane przez ówczesną publiczność. Uważali, że zostało źle
namalowane, a poza tym kobiecy akt jest zupełnie niestosowny na pikniku między
dwoma mężczyznami ubranymi w mieszczańskim stylu. Za szczyt złego smaku uznano
wesołe spojrzenie modelki, które uznano za bezwstydne i wyzywające.
Tym obrazem Manet zerwał z obowiązującymi od renesansu zasadami perspektywy i proponuje nowy rodzaj organizowania przestrzeni obrazu.
Tym obrazem Manet zerwał z obowiązującymi od renesansu zasadami perspektywy i proponuje nowy rodzaj organizowania przestrzeni obrazu.
Jeszcze większy skandal
wywołała publiczna prezentacja Olimpii w 1865 roku.
oraz Nagiej Mai Goi (rys. pod Wenus z Urbino)
Jednak większa część publiczności widziała w nim jedynie bezwstydną niewiastę
prowokacyjnie spoglądającą na widza.
(Manet zmienił w swoim obrazie kilka istotnych symboli
m.in. u stóp nagiej Wenus Tycjana leży pies - symbol wierności, u stóp Olimpii
natomiast łasi się kot)
Do obrazu pozowała mu ta sama
modelka, która pozowała do nie mniej słynnego ,,Śniadania na trawie",
czyli Victorine Meurent[3],
kochanka Maneta. Na obrazie widzimy nagą kobietę w pozycji półleżącej,
pościel na której leży jest biała, wzdłuż ciała został ułożony niedbale piękny
jasny szal z motywami kwiatowymi. Naga piękność patrzy wyzywającym
wzrokiem na widza. Zdobią ją tylko małe drobiazgi, czyli założona na ręce
złota bransoleta, a za uchem wpięty kwiat. Aksamitna czarna wstążka wokół
szyi jeszcze bardziej rozbiera ciało i siłą kontrastu podkreśla perłowy odcień
skóry. Tło obrazu jest ciemne, czarny jest również kotek znajdujący się
nieopodal nóg Olimpii. Zresztą kot ma efektownie wygięty grzbiet, szeroko
otwarte oczy i wydaje się wrogi, gotów skoczyć na intruza, miał symbolizować
kobiecą zmysłowość i seksualność. Stojąca za łożem ciemnoskóra, otyła
służąca pokazuje nagiej damie przepiękny, ogromny bukiet kwiatów,
przypuszczalnie prezent od klienta, który czeka pewnie w przyległym pokoju.
Ciekawe, że ten przepyszny bukiet w rękach służącej także wzbudzał
niesamowite protesty widzów z czasów Maneta, ponieważ zajmuje prawie tyle samo
miejsca na obrazie co sam akt kobiecy! W istocie można odnieść wrażenie, że
widz oglądając ten obraz, zostaje mimowolnie obsadzony w roli klienta chcącego
skorzystać z jej usług. Jakże obraźliwe musiało to być dla szanowanych
obywateli! Oburzenie krytyków budziły nie całkiem proporcjonalne rozmiary
przedmiotów, a także sama kobieta, która zdaniem krytyków przedstawiała ...
,,samicę goryla". I bynajmniej nie byli to tylko krytycy ...w spódnicach.
Na swoją obronę, Manet próbował wyjaśniać, że nie chciał upiększać przedmiotów
ale przedstawiać je takimi jakie są. Oddał tylko hołd swojej miłości. Chciał wyrazić
jej indywidualność, wznieść ją na piedestał i uczynić z tej konkretnej kobiety
współczesną Wenus. Ale niezależnie od opinii autora arcydzieła, współcześni
jemu znawcy oraz zwykli widzowie i tak wiedzieli swoje.
Krytycy z paryskich dzienników
mieli żniwa, pastwiąc się nad dziełem. Oto karykatura
niejakiego Bertalla z 1863r. Niewielu było obrońców Maneta. Co prawda
wielki malarz Gustave Courbet
nazwał "Olimpię" "damą pikową po kąpieli", ale jak
wiadomo sam miał na rozkładzie niewiele mniejszy skandal malując słynny "Początek Świata" (tego obrazu nie
pokażę, chętni mogą sobie sprawdzić np.: w Internecie)
A "Olimpię"
dalej wyszydzano w wulgarnych karykaturach, które ukazywały się w druku. "Teraz
jesteś równie sławny jak Garibaldi[4]", powiedział
Manetowi jego przyjaciel, Edgar Degas. No cóż Manet został celebrytą
swojej epoki. Co prawda Manet chciał być sławny, ale zapewne nie osławiony,
więc do swojego przyjaciela Baudelaire'a napisał: "żałuję, że
nie ma Cię tu ze mną. Zewsząd spływają na mnie obelgi. Cały ten wrzask jest
bolesny, a najwyraźniej ktoś musi być w błędzie". A w tej batalii
zwyciężała niestety "prawda tłumu" i co ciekawe, prawdopodobnie nikt
wtedy nie zdawał sobie sprawy, że "Olimpia" bardzo przypomina
"Wenus z Urbino" Tycjana. A nie był to przypadek, bo Manet
kopiował to dzieło podczas swojego pobytu we Florencji. Zamiast jak na
pierwowzorze pokazać boginię, przedstawił ... obiekt westchnień i pożądania ...
niektórych żonatych mężczyzn, a oni zinterpretowali to jako bezpośrednią
napaść. Ale to były czasy!
Kontynuując wątek obrażania
Maneta warto pokazać jeszcze kilka innych "prac" sławiących "Olimpię".
W J. Seward Johnson Jr. namalował jeszcze
jedną interpretację tego obrazu tak, że wskazując wszelkie
"wady" pierwowzoru, wyraźnie wyeksponował wszystko to, co miało w nim
oburzać.
Nieźle zakpił sobie, ale już
chyba nie z obrazu ale ze "znawców tematu" sam Pablo Picasso.
A namalował-narysował go chyba w "okresie błękitnym" bo jego wersja
"Olimpii" jest w ...ultramarynie. (rys. z prawej)
Bardzo dotkliwie potraktował
Maneta słynny karykaturzysta z tej epoki Amédée de Noé, vel Cham,
notabene arystokrata i syn hrabiego, tworząc bardzo znaną, okrutną karykaturę
"Olimpii".
Niezwykłą serię prac w temacie,
pozostawił po sobie Paul Cezanne. Namalował w swoim czasie trzy
interesujące prace sławiące wielkiego Maneta.
A oto i one. Tutaj widz już jest potraktowany zupełnie dosłownie. Siedzi sobie
przed niewiastą i ... patrzy. U Maneta chociaż trzeba było się tego domyślić.
Po śmierci Maneta wdowa
po nim chciała sprzedać obraz amerykańskiemu nabywcy, jednak dzięki akcji
zainicjowanej przez geniusza impresjonizmu Claude’a Moneta zebrano
pieniądze na zakup obrazu i w lutym 1885 roku przekazano go państwu
francuskiemu.
Pojawia się
jeszcze pytanie: czy Manet był impresjonistą? Wiele stron internetowych i
źródeł podaje, że był. Ja uważam, że przez pewien okres swojej twórczości,
zbliżył się do impresjonizmu, ale impresjonistą NIE był.
Owszem, tak jak młodzi
impresjoniści Manet utrwalał migawki z życia paryskiej ulicy, malując w
swobodny sposób członków bohemy, bywalców kawiarni, żebraków, cyganów i
śpiewaków. Jego późniejsze dzieła jak Dworzec Saint La’are i Na
plaży zbliżały się stylistycznie do dokonań Moneta i Degasa z którymi
nawiązał bliższe kontakty. Jednak on sam nie godził się na miano impresjonisty
i w 1874 roku odmówił wzięcia udziału w ich pierwszej zbiorowej wystawie.
Pozostał wierny Salonowi na który regularnie zgłaszał prace. Wystąpił tam po
raz ostatni w 1882 roku prezentując jedno ze swoich najsłynniejszych dzieł Bar w Folies-Berge, będące syntezą jego poszukiwań malarskich.
Centralną postacią obrazu jest
jedna z pracujących tam kelnerek o imieniu Suzon, która była również modelką
malarza. Na obrazie Suzon, ubrana w ciemną suknię, stoi za barem zastawionym
martwą naturą: butelkami pełnymi trunków, owocami w naczyniu oraz kwiatami we
flakonie. Kompozycja ta, stanowiąca pierwszy plan obrazu, tworzy swoistą
piramidę, w której centralnym punkcie znajduje się bukiet kwiatów
przysłaniający biust kelnerki. Drugi plan tworzy to, co się odbija w ogromnym
lustrze wiszącym za barmanką. Z lewej strony widać jej odwrócone odbicie w
lustrze – Suzon rozmawia z mężczyzną w cylindrze. Po bliższym przyjrzeniu
okazuje się jednak, że odwrócona postać Suzon jest odtworzona niedokładnie i
nie oddaje idealnie postaci z pierwszego planu. Martwa natura z pierwszego
planu również nie odbija się w lustrze tak dokładnie, jak wymagałyby tego prawa
optyki. Ponadto na pierwszym planie nie ma mężczyzny rozmawiającego z kelnerką.
Jest on ukryty przed oczami widza, albo można powiedzieć, że znajduje się po
stronie widza.
Krytycy spierają się, czy to
niedokładne lustrzane odbicie jest błędem malarza, czy zamierzonym przez niego
efektem. Być może jest to skutek namalowania obrazu w pracowni na podstawie
szybko zrobionego w barze szkicu, ale najprawdopodobniej niedokładność ta była
celowa. Wbrew pierwszemu wrażeniu, obraz nie został bowiem namalowany w barze,
ale w pracowni malarza, gdzie Suzon mu pozowała, w barze mógł powstać jedynie
szkic. Oprócz wspomnianych postaci w lustrze widać odbicie wielu osób, a wśród
nich śmietanki towarzyskiej Paryża. Jest tam ubrana na biało Méry Laurent,
którą artysta sportretował w 1881,
a obok niej malarze Gaston Latouche oraz Henry Dupray. Obraz pokazuje niejako dwa
światy. Pierwszy to świat rzeczywisty i konkretny, a jego uosobieniem jest
Suzon. Wymowna jest jej smutna twarz i jej jakby nieobecne spojrzenie.
Wprawdzie pracuje ona w Folies-Bergère, sali koncertowej, w której często
wystawiano spektakle pełne elementów frywolności, ale do niego nie należy.
Drugim światem jest ten widziany w lustrze. Wydaje się, że artysta chciał
ukazać tu rozbieżność między tymi dwiema sferami rzeczywistości. Postacie
występujące na drugim planie nie są już namalowane tak wyraźnie i dokładnie.
Wydają się rozpływać jak dym; są niewyraźne i niekonkretne jak odbicia platońskich
idei[5]. Bar
w Folies-Bergère był dla Paryża swoistym kulturalnym punktem odniesienia, ale
to, co się tam działo, było dla autora tylko cieniem prawdziwego świata. Obraz
jest wyrazem jego ironicznego spojrzenia na otoczenie.
Manet przez kilka ostatnich lat swojego życia
cierpiał z powodu powikłań syfilisu, na który zachorował kiedy miał
czterdzieści kilka lat.
Niedowład kończyn doprowadził
do gangreny lewej stopy. Amputacja nie przyniosła wyzdrowienia i
malarz zmarł 11 dni później, 30 kwietnia 1883 roku. Pogrzeb mistrza odbył się 3
maja 1883 (na Cimetiere de Passy) i zgromadził wielki tłum ludzi, wśród których
było wielu jego przyjaciół impresjonistów. "Był większy, niż myśleliśmy",
powiedział Degas po pogrzebie.
[1]
Akademizm- polegał na odwoływaniu się do zasad i ideałów sztuki antycznej oraz
renesansowej, a także naśladowaniu dzieł uznanych za doskonałe, preferujący
tematykę historyczną, religijną i mitologiczną. Propagowany głównie przez Akademie
Sztuk Pięknych.
[2] Perspektywa powietrzna - technika malarska, która służy zwiększeniu
iluzji głębi. Przestrzeń wpływa na odbiór tonów i kolorów. W miarę oddalania
się w kierunku horyzontu zwiększa się warstwa powietrza między obiektem a
obserwującym. Wraz ze zwiększaniem się odległości tony i barwy bledną i stają się
jaśniejsze, bardziej niebieskawe, a kształty przedmiotów stają się mniej
wyraźne, jakby zamglone. Za wynalazcę perspektywy powietrznej jest uznawany
Leonardo Da Vinci. Większość jego prac zawiera ten element, a jego brak na
obrazach (np. Dama z gronostajem) powoduje wiele wątpliwości co do ich
autorstwa.
[3] Na Victorine
Meurent Manet – od dawna żonaty z Holenderką, Suzanne Leenhoff
(pulchną blondynką, która uczyła jego braci gry na fortepianie
i której, jeszcze jako dziewiętnastolatek, zmajstrował dziecko) – zwrócił
uwagę… w gmachu sądu. Wychodziła właśnie z przesłuchania. Obrzuciła
go śmiałym spojrzeniem, które go zachwyciło. I zapragnął
je uwiecznić na obrazach. Po raz pierwszy pozowała Manetowi
w 1861 roku w „Śpiewaczce ulicznej”; rok później w kostiumie
matadora. Potem było „Śniadanie na trawie” i oczywiście „Olimpia”.
Po trzech latach wystąpiła jako „Kobieta z papugą”. Tym razem
wyjątkowo grzecznie odziana. Zanim rozstali się w 1873 roku, Victorine
zdążyła jeszcze pozować do „Gare Saint-Lazare”, ostatniej kompozycji
Maneta z jej udziałem. Panna Meurent okazała się pojętną uczennicą
mistrza. Trzy lata po poznaniu Maneta zadebiutowała jako malarka.
O ironio, jury paryskiego Salonu przyjęło jej prace, odrzucając płótna jej
portrecisty i nauczyciela. Zaczęła robić karierę malarską. Przyjęta
na podstawie prac do Akademii Sztuk Pięknych, w 1903 roku weszła
do grona Société des Artistes Français. Nie lada honor! Dlaczego
po takim sukcesie w 1906 roku opuściła Paryż? Bo… związała się
z kobietą, niejaką Marią Dufour, i zamieszkały we dwie
w Colombes, na paryskim przedmieściu. Szkoda, że nie dane nam
ocenić skali jej malarskich osiągnięć – do naszych czasów dotrwał tylko
jeden jej obraz.
[4] Giuseppe
Garibaldi- włoski awanturnik, rewolucjonista, żołnierz i polityk, działacz
i bojownik na rzecz zjednoczenia Włoch, do czego w znacznym stopniu się
przyczynił.
[5] Podstawą systemu Platona było przyjęcie, że prawdziwy
wieczny byt to idee, a rzeczywistość materialna jest jedynie odbiciem
wiecznotrwałych, niezmiennych idei. Zdaniem Platona, relacja między światem
idei a światem rzeczywistym jest podobna do relacji prawdziwych przedmiotów i
ich odbić w mętnym świetle. Wymagało to przyjęcia istnienia swoistego
mechanizmu "emanacji" idei w przedmioty materialne. Mechanizm ten jest
– zdaniem Platona – niedoskonały; na drodze od idei do przedmiotów materialnych
następuje wiele przekłamań, podobnie jak to jest z odbiciem przedmiotów w
migotliwym świetle świecy. Wyjaśnia to niekompletność, zmienność i
niedoskonałość świata materialnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz