Nadchodzi w życiu taki moment, kiedy traci się ukochaną osobę. Nie pisałam tutaj już dłuższy czas. Przez ostatnie kilka miesięcy, walczyliśmy o zdrowie i życie mojej Babci. Niestety przegraliśmy tą nierówną walkę i Babcia zasnęła. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Nie będę tu opisywać jak to wszystko przebiegało, bo nie ma takiej potrzeby. Wszystko przechowuję w Sercu i rozważam każdego dnia żałując, że Babcia nie będzie już fizycznie uczestniczyć w naszym życiu, że już do Niej nie zadzwonię i nie powiem: "Cześć Babciuleczku! Jak się dziś czujesz?" i nie usłyszę w zamian: "Cześć moja Tysiuleczku!", że nie będzie Jej na naszym ślubie, że nie...... - tych "nie" mogę mnożyć...
Staramy się żyć dalej, choć niesamowicie mi Jej brakuje. Wiem i wierzę, że Ona obserwuje nas "z góry". Pocieszam się, że mamy teraz naszą prywatną Orędowniczkę u Opatrzności.
Musiałam Wam wyjaśnić powód mojej dłuższej nieobecności tutaj. Powoli będę publikować nowe posty, zarówno kulturoznawcze, kulinarne, jak i te z mojego życia codziennego.
Pozdrawiam serdecznie moich Czytelników, jak i Tych, którzy zawędrowali tu przypadkiem i chcą, albo i nie chcą zostać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz